Crazzyyyxd:
Pewnego dnia morskie myszki popłynęły na nocną przechadzkę. Wychyliły główki nad wodę. Jakie było ich zdziwienie, gdy gwiazdy zaczęły fruwać po niebie! Zdziwione i zafascynowane zaczęły wpatrywać się latające punkty. Po chwili dołączyła do nich jedna starsza myszka i wytłumaczyła, że to nie gwiazdy - to świetliki...
Naprawdę? -Zdziwiła się jedna z myszek
Tak,to są Magiczne Świetliki,które prowadzą do Morskiej Krainy-Odetchnęła z zachwytem Starsza Myszka. -Mam na imię Imbir. A wy?
Ja jestem Crazzy-odpowiedziała nieduża myszka z różowymi włosami,która miała w łapce piękną Muszelkę.
A ja jestem Kokos! -z zachwytem odpowiedziała myszka,która miała futro ciemne jak noc-Crazzy to moja dziewczyna ^^
-No tak, weźcie głęboki wdech! - krzyknął Imbir.
Świetliki zaczęły okrążać 3 myszki , ku strachu, Crazzy,Kokos i Imbir byli na dnie Morza.. Ale zaraz zaraz.. Myszki były nad Jeziorem,jak to możliwe? Tak to możliwe :) To dzięki Morskim Świetlikom.
Gdy nasi bohaterowie otworzyli swe oczy, zobaczyły najpiękniejszą Krainę na Świecie!
Małymi krokami podeszły do ogroomnej złotej bramy,przed którą stała piękna mysz,ubrana w długą zieloną suknię, miała na głowie diadem, a jej piękne lśniące zielone włosy sięgały jej do pasa.
-Witajcie drodzy przybysze w Morskim Pałacu! Przedstawię wam moje Neridy!-Powiedziała piękna mysz,której imiona jeszcze Crazzy i Kokos nie znali.
-Oto Wskotka,Fileczka i Wasylonek!-Przedstawiła ich naszym myszkom
-wejdźcie, a i wgl mam na imię Modliszka!
Ale co się stało? Crazzy i Kokos usłyszeli hałas, a tu nagle obudzili się, i gwałtownie wstali ze swoich łóżek.
Kokos!!! Śniła mi się..-Kokos jej przerwał
-Morska Kraina!!!-krzyknął oszołomiony Kokos
10 minut później,po konwersacji naszych myszek, za oknem pojawiły się... Świetliki, a za nimi... Modliszka!
Więc to nie był sen.. To sprawka Morskich Świetlików.. Modliszka pomachała im i pokazała znak ,,chodźcie,,.
10 lat później:
Crazzy i Kokos już żyją w Morskiej Krainie 10 lat,zamieszkali tam,razem z naszymi świetlikami.
Xszamanboomx:
Dawno,dawno temu ja(Modliszka),Fileczka,Wskotka,Chaikall,Wielkogur i Wasylonek pojechaliśmy na biwak.Gdy oglądaliśmy gwiazdy,one zaczęły tańczyć a my razem z nimi, późn9iej zaczęliśmy je łapać do słoików.Gdy wróciliśmy do zamku pokazać mojej mamie gwiazdy spytała nas:Po co wam te świetliki? Ja odpowiadam mamie-Mamo ale to są gwiazdy tańczyliśmy z nimi.Mama mówi do wszystkich-Świetlik to taka mała gwiazda która świeci tylko w nocy i nie łatwo ją znaleźć ale są jak wy tylko mniejsi.Dzieci zrozumiały i wypuściły świetliki w nocy. Koniec
Bejrzie:
Nastała noc. Morskie myszki popłynęły na przechadzkę. Gdy wsiadły na łódkę zaczęły patrzeć w niebo. Ogromnie się zdziwiły, gdy gwiazdy zaczęły się ruszać! Zaciekawione wpatrywały się fruwające punkty. Z czasem dosiadła się do nich jedna starsza mysz i wytłumaczyła, że to nie gwiazdy - to były świetliki... Myszki zauważyły w oddali wyspę, nad którą latało ich całe mnóstwo. Postanowiły więc do niej podpłynąć. Zostawiły łódkę na brzegu i ruszyły ku światełkom ze słoiczkami. Nagle wszystkie świetliki, które wcześniej skupiły się w jednym miejscu, rozproszyły się po całej wyspie. Myszki odkręciły wieka swoich słoiczków i rozpoczęły polowanie. Świetliki podleciały do góry poza zasięg mysich łapek, więc myszki postanowiły wspiąć się na palmy. Po paru minutach skakania z drzewa na drzewo załodze udało się wreszcie złapać po kilka świetlików do słoików. Reszta owadów trzymała się blisko nich. Myszki zwiedzały wyspę razem ze swoimi małymi przyjaciółmi, aż natrafiły na malowniczą jaskinię. Rozświetlało ją tysiące małych światełek. Nikt nie spodziewał się, że w takiej małej jaskini będzie tak dużo owadów. Było już bardzo późno więc myszki postanowiły wracać do domu. Część drogi przepłynęły z świetlikami, które późniejszym czasem wypuściły by mogły wrócić na swoją wyspę. KONIEC
Wojtaris:
,,Wasylonek i gonitwa za świetlikami''
-Wojta wyłaź z tej łazienki!!- krzyczy Modliszka.
-Już idę!- mówi Wojtaris, wychodząc z łazienki.
-Siedzisz tam dłużej niż wszystkie dziewczyny!!- wykrzykuje ze złością Modliszka.
-Nie przesadzaj- ripostuje Wojta.
TYMCZASEM U WASYLONKA
-Ah cóż za piękny dzień- wetchnął Wasylonek.
-PIPPPP- Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ciekawe kto to - powiedział z zaciekawieniem Wasy.
Podbiegł do drzwi i je otworzył.
-Dzień dobry- powiedziała Taśka.
-Witaj Tasiu- powiedział ze zdziwieniem Wasylonek- Co Cię do mnie sprowadza?
-Mam sprawę- Taśka zagryzając wargi mówi- Może wejdziemy do domu?
-Ależ oczywiście- mówi Wasylonek zapraszając Taśke do domu.
DOM WOJTARISA I MODLISZKI
-Ile ona tam siedzi!?- mówi Wojta - Modli wyłaź musimy już iść!
-Już, już- Modliszka zaplątując włosy w warkocz wychodzi z łazienki- Możemy iść.
Gdy para wyszła już z domu Wojtaris wykrzyknął:
-Wow!- krzyknął Wojta.
-To świetliki- zaczęła ciągnąć Modliszka- Pamiętam jak łapałam je jak byłam mała.
-Ja też- mówi Wojtaris- Dziwne, że są o tej porze.
-Fakt. Jest dopiero 18 a one już świecą.
DOM WASYLONKA
-Mam pewien problem- mówi Taśka - Są świetliki a ja zawsze ja łapałam z Fileczką i Ogórem, ale oni polecieli do Bułgarii i nie mam z kim łapać tych owadów.
-A jak ja mogę pomóc- odpowiada zakłopotany Wasylonek.
-Więc mam prośbę- mówi Taśka- Czy mógłbyś ze mną je połapać?
-Pewnie, nie mam nic innego do roboty, więc chętnie Ci potowarzyszę.
-To super.
Taśka wyciągła z torebki 2 słoiki i razem z Wasylonkiem poszli szukać świetlików. Po drodze napotkali Wojtarisa i Modliszke.
-Wy też szukacie świetlików?- mówi Wojta
-Tak- odpowiada Wasy,
-Możemy poszukać razem jak chcecie- oznajmiła Modliszka.
-Pewnie!- wykrzykneła Taśka.
Przyjaciele bawili się kilka godzin łapiąc świetliki.
Bawili się świetnie, kilka razy się wywalili łapiąc świetliki ale i tak świetnie się bawili.
Kornelkafb:
Myszki nie wiedziały i nie słyszeli o słowie ''Świetliki'' pomyśleli sobie że to są muchy które świecą. Przyglądały się myszki na te malutkie świetliki . Jedna myszka która się nazywała Marysia myszki wymyślili dosyć kiedyś dla Marysii ksywkę ''Modliszka '' .Modliszka pomyślała że popłyną statkiem na wyspę TRANSFORMICE by zrobić obóz i przyglądać się cudnym latającym świecącym świetlikom. (Koniec)
Zuzankash:
„Próba”
Raz do roku, w lipcu, a dokładniej dzisiaj, dzieją się niezwykłe, magiczne rzeczy. Dziś jest bowiem Ta Noc – Noc Świętej Myszki. Każda prawdziwa myszka musi udowodnić swoją myszkość i podjąć się najtrudniejszego zadania jakie Morski Świat widział – Próbę Świętej Myszki.
Wychyliłam nosek ponad wodę i powoli wynurzyłam cały pyszczek. To będzie moja pierwsza Próba w tym plemieniu, a ściślej – w moim życiu.
- Podobno pierwsza Próba jest najtrudniejsza. Ale w moim przypadku tak nie było – powiedziała Lillialili uśmiechając się do mnie. – Po prostu tam podejdziesz i...
- I...? – spytałam, gdy Lili zamilkła w połowie zdania.
- A z resztą – odrzekła moja mysiaciółka. – sama się przekonasz.
Płynęłyśmy właśnie na oficjalne rozpoczęcie uroczystości do Morskiego Jeziorka ubrane w wianek z muszelek. Zaczynało się ściemniać. Kiedy dopłynęłyśmy na miejsce na niebie widać było pierwsze gwiazdki.
Modliszka wystąpiła na scenę i zaczęła przemówienie:
- Myszki i Mysie! Jak w zeszłym roku, zebraliśmy się tutaj, aby uczcić tę wspaniałą noc razem, w gronie najbliższych – spojrzała w niebo i uśmiechnęła się. – Najwyższy czas zaczynać, gdyż na niebie widnieje już Ten Gwiazdozbiór – Gwiazdozbiór Świętej Myszki! Więc zaczynajmy! – myszki zaczęły klaskać i Modliszka opuściła scenę, a zamiast niej pojawiła się Dianlie z wielkim morskim zwojem. Zaczęła powoli wyczytywać nazwiska pierwszych myszek, które posłusznie wchodziły do pomieszczenia za sceną, aż w końcu w sali zostałyśmy tylko my dwie.
- Zuzankash, twoja kolej, zapraszam – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Pomieszczenie było niewielkie, może na jakieś dziesięć myszek. Pod ścianą siedziały Stellamyszka i Fileczka śmiejąc się radośnie.
- Zuzia, wreszcie ty! – zawołała Stella. – Czy wiesz cokolwiek na temat tej Nocy?
- Niestety... – odpowiedziałam. Fileczka wzruszyła ramionami.
- Cóż, więc co roku wszystkie myszki, oprócz organizatorów, mają to samo zadanie, co święto oczywiście inne. Dzisiejsze zadanie brzmi, może troszkę banalnie: „Ta myszka, która złapie Świętego Świetlika, wygra Próbę”. Brzmi łatwo? – odrzekła Dianlie.
- Ale nie jest – powiedziała Fileczka. – Świetliki, wbrew pozorom, to bardzo mądre i płochliwe owady. Nie łatwo je schwytać. Dobrze, dosyć gadania. Do roboty!
Wyprowadziły mnie na zewnątrz i Dianlie, uśmiechając się, szepnęła „Powodzenia”. Nagle zostałam sama. W powietrzu unosił się zapach lawendy. Usłyszałam trzepot maleńkich skrzydełek. Odwróciłam się, tuż nad moją głową latał teraz świetlik. Wyciągnęłam ku niemu łapkę i, gdy miałam zamiar zacisnąć pięść, szybko uciekł sprzed moich oczu.
Zaczęłam biec za nim coraz szybciej i szybciej i wtem wybiegłam na ogromną łąkę fioletową od koniczyn i białą od stokrotek, a cała błyszczała się w lśniącym świetle świetlików. Stałam tak chyba z pięć minut zachwycona widokiem. Nigdy nie widziałam nic piękniejszego. Zaczęłam skakać i próbowałam dosięgnąć któregoś owada, ale, na moje nieszczęście, były zbyt szybkie.
Usłyszałam szum rzeki i postanowiłam podejść w jej stronę. Po chwili zorientowałam się, po co tu tak właściwie jestem, gdy zobaczyłam świecącą kuleczkę leżącą bezbronnie na kamyku. Nie musiałam się schylać, wysoka nie jestem. Wystawiłam rączkę, a mała „żaróweczka” usiadła mi na łapce. Czułam, że się do mnie uśmiechnęła.
Pobiegłam tę stronę, z której przyszłam, ale nie zobaczyłam żadnego wyjścia. Położyłam się na trawie i spojrzałam w gwiazdy na Gwiazdozbiór Świętej Myszki. Trzymała w ręce strzałę.
„Właśnie, strzałę! Przecież Gwiazdozbiór Świętej Myszki widnieje na niebie tylko raz w roku! Gwiazdy wskazują mi drogę!” pomyślałam i zaczęłam biec w kierunku wskazanym przez strzałę. Po kilku minutach ujrzałam wielkie drzewo. Z każdym krokiem coraz bardziej zdawało mi się, że widzę tam drzwi. Faktycznie tam były!
Otworzyłam je ostrożnie łapką. Nagle usłyszałam wielkie oklaski i ujrzałam tłum myszek.
- Brawo Zuzanka! Ukończyłaś swoją Pierwszą Próbę! – Zawołała Lillialili ściskając mnie mocno.
- Gratulacje! – powiedziała Modliszka. – Jednakże jeszcze jedno przed nami!
- Zbliża się północ, najwyższy czas, aby poznać wyniki! - ucieszyła się Dianlie. – Zuzanko, podaj mi proszę swojego świetlika.
Wybiła północ. Wszystkie myszki ucichły. Każdy czekał, aby usłyszeć, że to właśnie on czy ona wygrali. Stellamyszka wyszła na scenę i przemówiła:
- W tym roku nie łatwo było znaleźć Tego Jedynego Świetlika, lecz znalazła go myszka, która najlepiej poradziła sobie w terenie. A tą myszką została...
W tym momencie z rąk Fileczki wyleciały wszystkie złapane świetliki i ułożyły się na kształt wianka. Zawirowały w powietrzu i...
Usłyszałam trzepot skrzydeł nad moją główką. Lili rzuciła mi się na szyję, a ja stałam jakbym nie wiedziała, co się wokół mnie dzieje. Byłam tak szczęśliwa!
- A teraz ostatni punkt programu, zapewne wasz ulubiony... Morska Uczta! – zawołała radośnie Stellamyszka patrząc jak Fileczka rzuca się na krewetki.
Pyszczak:
Polowanie na Świetliki
Pewnego dnia morskie myszki popłynęły na nocną przechadzkę. Wychyliły główki nad wodę. Jakie było ich zdziwienie, gdy gwiazdy zaczęły fruwać po niebie! Zdziwione i zafascynowane zaczęły wpatrywać się latające punkty. Po chwili dołączyła do nich jedna starsza myszka i wytłumaczyła.
- To, żadne gwiazdy, to świetliki moje drogi myszki. - powiedziała.
- Świetliki? a co to są te świetliki? - zapytały chórem małe myszy.
- Są to małe owady, z świecącym ciałkiem, świecą tylko raz do roku, w jedną noc, w noc która wypada właśnie dziś.
- O jejku! a czy ja mogłabym złapać takiego świetlika? - zapytała z entuzjazmem jedna z małych myszek.
- Oczywiście, kiedy ja byłam w waszym wieku, zawsze łapałam te robaczki do słoiczka z dziurkami na pokrywce, jeśli chcesz pomogę ci je złapać. - odpowiedziała, z uśmiechem na twarzy Starsza mysz.
- My też możemy?! - zapytała reszta myszek.
- Jasne, że tak. Chodźcie za mną, wszytko wam pokaże.
I tak Starsza Mysz prowadziła małe myszki do morskiej wioski, w której mieszkały. Zabrała je do swojej spiżarni gdzie miała jakieś puste słoiki i wręczyła każdej z myszek po jednym. Myszki zabrały się do pracy przy pomocy starszej, ozdabiały swoje słoiczki różnymi, muszelkami i kamyczkami. Na koniec Starsza Mysz pomogła im wykonać w wieczku słoików otwory, aby świetliki mogły oddychać. Myszki udały się do chlewika gdzie leżało kilka siatek na meduzy które lubiły łapać w wolnym czasie. Wzięły siatki i wraz ze Starą Myszą wszystkie popłynęły ku brzegu. Wyszły na ląd, gdzie nie mogły przebywać zbyt długo, gdyż ich naturalnym środowiskiem była woda. Dla niektórych myszek był to pierwszy raz kiedy wychodziły z wody, więc początkowo bały się nieznanego, myszy które już wychodziły na suchy ląd, zapewniły, że nie ma się czego bać, jeśli nie będą oddalały się, za daleko od oceanu. Myszki zaczęły biegać po plaży i łapać świetliki do wcześniej przygotowanych słoiczków. Jedna z najmłodszych myszek imieniem Łapka zapatrzyła się w jednego ze świetlików i pobiegła za nim w głąb lądu, początkowo żadna z myszy nie zauważyła, że Łapka oddaliła się od nich. Kiedy nadeszła pora by już wracać, dwaj bracia, starszy Ryjek i młodszy Noruś nigdzie nie mogli znaleźć swojej młodszej siostry, zaczęli wołać.
- Łapka! Łapka! - wołał Ryjek.
- Łapka, gdzie jesteś?! - skomlał smutny Noruś.
Przestraszenie bracia postanowili powiadomić najstarsza mysz. Zaczęły się poszukiwania, Przyjaciele rodzeństwa Mika i Śnieżek pomagali szukać łapki, przeszukali już całą plaże a nawet pobliski lasek. Szukali Łapki już dosyć długo, Noruś tęsknił za swoją siostrzyczką, usiadł na kamieniu i zaczął popłakiwać. Obok Norusia usiadł Pierwiosnek jego starszy przyjaciel.
- Nie płacz. - pocieszał. - może poszła w głąb lądu? - zasugerował.
- A co jeśli je się coś stało. - zamartwiał się Noruś.
- Na pewno nic jej nie jest. - uspokajał go Pierwiosnek.
Było już naprawdę późno, Stara Mysz kazała już wracać małym myszką do oceanu, z Starą myszą zostali tylko Pierwiosnek, Noruś i Ryjek.
- Ruszajmy w głąb lądu, nie martwcie się, na pewno uda nam się ją odnaleźć.
I tak cztery myszy ruszyły w głąb nieznanego lądu. Całą drogę oświecały im złapane wcześniej świetliki, co ułatwiło wyprawę. Wędrowali i wędrowali.
W tym czasie Śnieżek i Mika popłynęli do domu Łapki, Ryjka i Norusia aby powiadomić ich rodziców o zaistniałej sytuacji. Rodzice trójki rodzeństwa bardzo się zmartwili i nie mogli przestać myśleć co się teraz dzieje z ich dziećmi. Mika uspokoiła rodziców Łapki, że wraz z ich dziećmi jest też Stara Mysz z wioski. Nagle do domu trójki rodzeństwa wpadła mama Pierwiosnka, która martwiła się że inne myszki już wróciły do swoich domów a jej synek i trójka jego przyjaciół która mieszkała obok jeszcze nie. Rodzice Ryjka, Norusia i Łapki wyjaśnili mamie Pierwiosnka całą sytuację. Mika i Śnieżek musieli już wracać do domu więc Tata łapki odprowadził ich do ich domów, po czym wrócił do swojej żony i ich sąsiadki.
Mama trójki myszek zaparzyła herbatę z wodorostów i podała na stół. I tak pili herbatę aby się trochę uspokoić w oczekiwaniu na powrót ich pociech.
Wracając do poszukiwań Łapki, Pierwiosnek, Ryjek, Noruś i Stara Mysz przeprawiali się właśnie przez strumyk, kiedy to Ryjek dostrzegł w oddali jakieś dwa migocące punkciki na wzgórzu.
- Hej! spójrzcie co tam tak błyszczy? - zapytał norek, wskazując na wzgórze znajdująca się po drugiej stronie strumyka.
- Myślicie, że to może być Łapka? - zapytał Noruś.
- Chodźmy to sprawdzić. - powiedziała Stara Mysz.
Chłopcy wraz ze Starą Myszą., kiedy przeprawili się na drugą stronę strumienia zaczęli truchtem biec w stronę wzgórza. Dotarli już na miejsce gdzie znaleźli Łapkę wraz z świetlikiem w słoiku którego światełko odbiło się od broszki przypiętej do ucha Łapki.
- Łapka! Łapka wstawaj to ja Ryjek. - Najstarszy z rodzeństwa próbował obudzić swoją siostrę.
- Czemu ona się nie budzi? - zapytał pierwiosnek.
Mały Noruś przytulił się tylko do Pierwiosnka, gdyż jego starszy brat trzymał już ich małą siostrę na rękach.
- Zemdlała, szybko musimy ją zabrać do oceanu zbyt długo przebywała poza słoną wodą! - oznajmiła Stara Mysz, po czym wszyscy ruszyli w stronę oceanu. Po drodze kiedy ponownie przeprawiali się strumień usłyszeli głośny plusk wody, był to Noruś który również zemdlał z powodu zbyt długiego przebywania poza wodą morską. Pierwiosnek szybko podniósł z wody swojego małego przyjaciela i wszyscy zaczęli biegiem pędzić w stronę oceanu. Kiedy dotarli Stara Mysz kazała jak najszybciej płynąc do swojego domu, gdzie miała specjalny lek który pomagał w sytuacji w której mysz przebywała zbyt długo poza wodą morską. Myszy płynęły i płynęły co sił w nóżkach, w końcu dotarły do chatki Starej Myszy.
- Połóżcie ich na łóżku, zaraz przyniosę lekarstwo. - rozkazała Stara Mysz i otworzyła jakąś szafkę wiszącą na ścianie.
- Tylko, nie to. - zmartwiła się Stara Mysz otwierając szafkę. - Nie mam wystarczającej ilości lekarstwa które by pomogło im obojgu. - oznajmiła.
- I co my teraz zrobimy?! - zapytał spanikowany Ryjek.
- Musimy nazbierać składników, żeby zrobić więcej lekarstwa. Potrzebne nam będą, krasnorosty, jedna rozgwiazda, dwa parzydełko ukwiału i pusta muszla kraba pustelnika. Wodorosty to nie problem a Rozgwiazdę mam. potrzebne będą parzydełka ukwiału i muszla pustelnika.
- Ja zdobędę krasnorosty i muszlę pustelnika. - Oznajmił Pierwiosnek.
- W takim razie ja już wyruszam po parzydełka ukwiału. - dodał Ryjek
I wyruszyli w drogę, Pierwiosnek skierował się w stronę swojego domu, ale drzwi były zamknięte. Zobaczył że światło w domu sąsiadów się świeci więc zapukał do drzwi i od razu wszedł do środka.
- Dobry wieczór jak chciałem zapytać czy mają państwo trochę kra... - nie dokończył
- Pierwiosnku! wróciłeś! - wykrzyczała mama młodej myszy. i przytuliła do siebie.
- Tak wróciłem ale nie mam czasu! Noruś i Łapka są w ciężkim stanie, weźcie z kuchni krasnorosty i zanieście do domu Starej Myszy, ja muszę pędzić na brzeg po muszle! - wykrzyczał i popędził w stronę brzegu oceanu. Zaniepokojeni rodzice trójki myszek jak najszybciej mogli wzięli z szafki kuchennej krasnorosty jakie mieli i udali się do domu Starej Myszy.
W tym czasie Ryjek był już prawie przy rafie koralowej kiedy kiedy zauważył że na dnie leży muszla, muszla pustelnika. podpłyną bliżej i o mały włos nie został by uszczypnięty wielkimi szczypcami, okazało się, że muszla jest zamieszkana. Płyną dalej i kiedy dotarł do rafy koralowej zaczął rozglądać się za ukwiałem. Po chwili poszukiwań dostrzegł ruchomy koralowiec, był to żółw z ukwiałem na skorupie. Ryjek podpłynął bliżej i chciał zerwać ukwiał ale poparzył się nim.
- Ał..aa! - krzyknął z bólu.
- Jak ja mam to zerwać? - zastanawiał się, aż wpadł na pewien pomysł. - Zawinę parzydełka w wodorosty! - jak powiedział tak zrobił. Ryjek migiem ruszył z powrotem do swojej wioski.
W tym czasie, Pierwiosnek dotarł już na brzeg i szukał muszli kraba pustelnika.
- Ta nie, to nie ta, ta pęknięta, ta za duża nie dam rady. - aż w końcu potknął się o jedną z nich. - Uhh.. co.. to? Tak! znalazłem, muszla pustelnika! wracam do wioski. - jak powiedział tak zrobił i najszybciej jak potrafił ruszył z powrotem do chatki Starej Myszy.
Ryjek był już nie daleko wioski gdzie czekali już na niego Pierwiosnek, Stara Mysz i jego rodzice. Ryjek płynął ile tylko miał sił, w tym czasie Stara Mysz rozpaliła ogień pod kociołkiem gdzie wrzuciła krasnorosty, rozgwiazdę oraz muszlę która przyniósł Pierwiosnek. Stara Mysz zaczęła już powoli przygotowywać lekarstwo, gdy w tym momencie do jego chatki wpadł Ryjek z ukwiałem zawiniętym w wodorosty i na rozkaz Starej Myszy wrzucił je do kociołka, następnie usiadł na skraju łóżka i przytulił do siebie swoje rodzeństwo. Kiedy Stara Mysz skończyła przyrządzać lekarstwo powstała dziwna pomarańczowa maść, posmarowała nią małym myszką ich czoła i powiedziała.
- Teraz pozostaje nam czekać. - oznajmiła.
Rodzice trójki myszek usiedli obok swojego najstarszego syna i czekali wraz z nim, po około 20 minutach Łapka zaczęła poruszać nóżką i otwierać delikatnie oczy, Noruś niestety dalej nie dawał znaków życia. Łapka otworzyła oczy i zdezorientowana wtuliła się w mamę.
- Co się dzieje mamusiu? - zapytała malutka myszka.
- Nic, nic się nie dzieje córeczko, miałaś ciężki dzień odpocznij. - odpowiedziała mama Łapki nie chcąc niepokoić małej myszki.
- Pamiętam tylko że pobiegłam za jakimś świetlikiem i nagle upadałam. - opowiadała Łapka.
- Już wszytko wiem, już wiem co się działo. - odparła mama rodzeństwa.
Kiedy Łapka rozmawiała ze swoją mamą Ryjek dalej trzymał na rękach i przytulał do siebie swojego brata, Noruś nie budził się już godzinę od podania lekarstwa.
- Chyba jest już za.. - nie dokończyła Stara Mysz.
- Nie! nie mówcie tak, on będzie żył! wierzę w to.. - przerwał norek z krzykiem i łzami w oczach jeszcze mocniej przytulając swojego brata.
Stara Mysz wzięła tatę trójki rodzeństwa na słowo do kuchni, tak aby reszta rodziny Norusia nie słyszała.
- Obawiam się że jest już za późno, gdyby lekarstwo podziałało, Noruś już by się obudził. - oznajmiła Stara Mysz
- Ttt....to... to, ale jest pewność, że już nic nie da się zrobić? - odjęknął już całkiem zmartwiony tata trójki myszek.
- Nie mam stu procentowej pewności ale na dziewięćdziesiąt procent Noruś nie da rady tego przetrwać. - kontynuowała Stara Mysz/
- Puki zostanie nawet ten ostatni procent że jest szansa ja się nie poddam i moja rodzina tak samo. - nie zgodził się tata Norusia.
- No dobrze, ale proszę przygotować się na najgorsze... - ostrzegała Stara Mysz.
Oboje wrócili z kuchni i tato rodzeństwa powiedział, że pora już wracać do domu. Wziął Norusia na ręce i wszyscy opuścili chatkę Starej Myszy. Przed wejściem do ich domu, zatrzymał ich Pierwiosnek który trzymał w ręku pluszową zabawkę.
- Proszę, to Twoje Norusiu. - powiedział kładąc pluszową myszkę na brzuszku Norusia.
- Dziękuje ci Pierwiosnku. - powiedziała mama Norusia. - Idź już do domu, jest bardzo późno. - Pierwiosnek udał się do domu jak powiedziała mama jego przyjaciela. Kiedy wychodził, furtka głośno zaskrzypiała i mały Noruś zaczął płakać.
- Noruś! Noruś ty żyjesz! - wykrzyczał Ryjek przytulając się do swojego braciszka już cały zapłakany.
- Na szczęście, synku. - powiedział tata rodzeństwa.
- Chodźmy już do domu. - powiedziała mama myszek z łzami szczęścia na policzkach.
Kiedy weszli do domku Łapka i Norek zaczęli się bawić a rodzice padli na kanapę zmęczeni wraz z Ryjkiem, ale dwie małe myszki nie dały im spać opowiadając historię o łapaniu świetlików i o tym jak to Noruś wraz z bratem szukał swojej siostrzyczki.
Wszystko dobrze się skończyło, i żadna mysz od tamtej pory nie oddala się od oceanu, w obawie o swoje życie.
Od autora: Tak wiem że spodziewałeś/aś się śmierci Norusia, tudzież któregoś z chłopców którzy wyruszyli po składniki do lekarstwa. tak początkowo miałem taki zamiar, ale mi się milion razy odmieniło, najpierw miał umrzeć Pierwiosnek, potem stwierdziłem że jednak Ryjek a na końcu że to Noruś umrze, ale skończyło się tym że wszyscy przeżyli i nie mamy strat w naszym plemieniu :)
Siedmiu uczestników. Nie uważacie, że to ładna liczba? :)
Piszecie coraz ciekawsze historie. Wiem, że powtarzałam to już kilkakrotnie, ale takie częste pisanie opowiadań naprawdę poprawia styl, gramatykę jak i ogólny zarys fabuły. Jeszcze trochę, a może ktoś z Was napisze i wyda książkę. Zawsze warto ćwiczyć!
Czytając historie najbardziej spodobała mi się ta autorstwa Zuzankash. Warta akcja i wciągająca fabuła sprawiły, że jej praca została moim faworytem. Pięć muszelek wędruje do Ciebie :).
Dziękuję wszystkim za udział, tylko tak dalej!
Modliszka
O jejku! Dziekuje!!! Aaaa!!! Super! Bardzo sie ciesze:D ;D
OdpowiedzUsuńZuzankash <333
Napisałam to ale zapomniałam wysłać
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadania c:
OdpowiedzUsuń~Volterka
XD gratuluje Zuzankash
OdpowiedzUsuńWojtaris też ma świetne opowiadanie x"D ten początek jest wspaniały xD
Świetne opowiadania! Oprócz opowiadania Zuzanki spodobało mi się też to Pyszczaka.
OdpowiedzUsuń~Stella
Dzięki Stella :*
Usuń~~ Pyszczak
Która na Zegarze wybiła godzina kiedy w Modliszce myśl by założyć plemię się zrodziła?
OdpowiedzUsuń